Okolica Duomo znacznie przekracza akceptowalną przeze mnie liczbę ludzi kręcących się z selfie stickami i imigrantów napastliwie oferujących bransoletki. Mimo tych niedogodności, przyjemnie było przechadzać się w słońcu po ogromnym placu, podziwiając monumentalną katedrę.
Kolejny raz podczas wyjazdu trafiliśmy na bieg w centrum miasta. Z tego co mówił nam Franz, jak i zauważyliśmy sami, bieganie jest tutaj naprawdę popularne (gdzie teraz nie jest?). Chyba wkrótce ulegnę i uznam jogging za wyśmienitą formę spędzania czasu.
Żartuję.
Futrzaki też brały udział.
W centrum odbywały się degustacje włoskich produktów, promujące Światową Wystawę EXPO, która wkrótce rozpocznie się w Mediolanie. Mieliśmy okazję spróbować głównie przeróżnych ciasteczek i kawy.
Zdjęcia katedry świetne! W Monachium przed ratuszem wprawdzie nie było selfie sticków ani wciskających bransoletki, ale za to pierwszy raz w życiu (i jak dotąd jedyny) widziałam tyle tych ogromnych iPhone’ów w jednym miejscu, więc wrażenie trochę mogło być podobne :D
haha, mieszkam tu dwa miesiące a nawet nie byłam w katedrze, muszę się chyba w końcu zabawić w turystę w Lizbonie bo wstyd trochę :D
Co do tych kijków to brrr, chyba nigdzie nie widziałam ich tyle co tutaj, ludzie sobie robią dosłownie co kilka sekund zdjęcie…
Ależ świetne ujęcia! Kijki do zdjęć mnie przerażają, bo nienawidzę ich, haha. :D
Cudownie, szczerze majestatycznie. Marzą mi się te rejony, ale czy… selfie kijki nie psują atmosfery. Brr. :D
Hehe, piąteczka z tym bieganiem. Rower, rolki, wszystko super, ale za jogging podziękuje.
Za to zakochalam się w tramwaju. Mhm :D