Bar w którym schroniliśmy się przed gwałtowną ulewą. Do naszego stolika szybko dołączyła sympatyczna grupa osób również ratująca się przed deszczem.
Kapryśną pogodę wynagrodziły nam niesamowite kolory nieba.
Do dzielnicy Barri Gòtic pierwszy raz trafiliśmy wieczorem. Udało nam się natknąć na drugi w kolejności lokal z najlepszymi churrosami, gdzie tuż przed zamknięciem kupiliśmy wersję w czekoladzie. Jak dla nas – zdecydowanie najlepsze.
to zdjęcie z (chyba) masztami na tle wieczornego nieba jest bajeczne <3 i te z ceglastymi balkonami, Diorem i zza pomnika – też bajka!
Dobrze, że mojego chłopaka nie było przy oglądaniu tych zdjęć – gdyby tylko zobaczył Wasze kanapki i ten napis “burger” od razu zacząłby mi marudzić, jak dawno go nie jadł :P Zdjęcia na Twoim blogu zawsze są inspirujące, lubię je oglądać, mają w sobie coś, co mnie przyciąga :D
Kolory nieba faktycznie po tej burzy przeurocze! Naprawdę wspaniałe miejsce. W ogóle uwielbiam Twoje “uliczne” kadry – z przechodniami, na tle przechodzących ludzi… Naprawdę, mają coś w sobie :)
Such gorgeous images!
xx
O jaaa, pan z tygrysem w kolorowym stroju! Widziałam go w ubiegłym roku będąc w Barcelonie :) Miło wrócić do tego miasta, nawet patrząc na Twoje zdjęcia.