Weekend w Lublinie (cz. 2)
Kolejne biesiadowanie we wspomnianej wcześniej Mandragorze, serwującej tradycyjne dania z kuchni żydowskiej. Mieliśmy okazję trafić na dodatkowe szabasowe menu obowiązujące w piątki i soboty. Poza wrażeniami kulinarnymi można tu również poszerzyć wiedzę w kwestii żydowskiej kultury.
OOO!!! Mój Lublin!
OOOOO!!! Mój Lublin:D Jak ładnie w Waszym obiektywie:)
Jedzenie wygląda świetnie! Wnioskuję, że Lublin ma się czym pochwalić. :D
Tam mnie jeszcze nie było… mam nadzieję, że w końcu wybiorę się do tego pięknego miasta!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Podoba mi się, że postawili na kulturę żydowską – u mnie w rejonie to jednak stawia się na kulturę z kresów no i oczywiście Ukraina, Rosja itp miejsca ze względu, że sporo osób jest z tych rejonów i nasze tradycyjne potrawy też są bardzo wschodnie – np. hołubcie. Chociaż nie powiem – mamy knajpy z rzeczami, które wymyśili chyba tylko po to, żeby stworzyć regionalne potrawy, bo mało u nas regionalnych potraw mimo wszystko :)
Cudownie wykonane zdjęcia :) magiczne miasto, może kiedyś się wybierzemy :)
wpadam zobaczyć co u Ciebie słychać, a tam moje miasto :O :D jak ślicznie wygląda Twoim okiem :) dobrze, że jadę już w czwartek, bo od razu zatęskniłam ;)
Lublin z Twojej relacji wydaje się żywszy i bardziej kolorowy niż ten, który zapamiętałam, chyba muszę się tam wybrać przy lepszej pogodzie :)
narobiłaś mi apetytu na jakieś pyszności, następnym razem muszę wchodzić z rana zamiast wieczorem :D
Ale pyszności :) Jadłabym i jeszcze takie klimatyczne miejsca !
mój Lublin taki piękny :) cieszę się, że się podobał :)