Sri Lanka (cz. 7)
Michael Kiwanuka – One More Night
Ze względu na porę deszczową parasolki mieliśmy przy sobie na stałe;)
Włóczymy się. Zarobiliśmy kilka ugryzień komarów, ale za to udało nam się zaobserwować dzikie stadko pawi i małpki.
Resztę dnia spędziliśmy w hotelu korzystając z basenu i eksplorując ogród.
Muzykowanie podczas kolacji to coś z czym na Sri Lance spotkaliśmy się chyba w każdym z odwiedzonych hoteli.
Tak sobie myślę, że już dawno nie byłam na żadnych wakacjach czy weekendzie aby spokojnie się poszwędać i posmakować lokalne potrawy. Ech, z dziećmi podróżuje się odrobinę mniej spontanicznie;)))
Cudna ta Wasza wyprawa!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Nigdy więcej nie opuszczę Twojego bloga na tak długo. Co ja sobie myślałam :D
ale teraz przynajmniej mam czas na nadrobienie wszystkiego. Cudowne zdjęcia, jak zwykle zazdrość zżera :D
:*:*:*