Najstarszy i najbardziej znany targ z żywnością w Londynie (liczy około tysiąca lat), oferujący produkty z całego świata o znakomitej jakości. Różnorodność przyprawia o zawrót głowy:)
Scallops (grillowane przegrzebki) podane w muszli. Wówczas nie byliśmy pewni co właściwie jemy.
Podręczny bagaż przymuszał do konsumowania ‘tu i teraz’, ale w ramach pamiątek z podróży obkupiliśmy się w najlepsze brownie jakich dane nam było zakosztować.
Uwielbiam fajne targi :) Szkoda, że tak mało ich w polskich miastach! Mam wrażenie, że w PL musza minąć jeszcze lata świetlne zanim asortyment zwykłych bazarków się wzbogaci i zacznie przyciągać nie tylko po świeże warzywa i owoce.
jeżu, ile Wyście byli w tym londynie? :) zdążyłam się przygotować, pojechać tam, wrócić a u Was jeszcze więcej postów czeka!
świetnie oddany klimat angielskich targów! :D na londyńskim nigdy nie byłam, ale chodziłam na zakupy do oksfordzkiego, dużo mniejszego. Sprzedawali tam przepyszne ciacha prosto z pieca (Ben’s cookies, polecam! można je dostać w wielu miastach w Anglii, ale też w Dubaju, Singapurze czy Seulu) Widać każdy targ ma swój super-wypiek :) Największym zaskoczeniem na tym targu był dla mnie okres przedświąteczny – stanowiska z mięsem miały wywieszone nad daszkami pierdyliard całych indyków i pojedyncze sztuki połówek krowy/dziczyzny! W życiu czegoś takiego nie widziałam, prawdziwe butcher’s shops :D
Ben’s cookies znam ze słyszenia, przechodziliśmy gdzieś obok nich, ale jakoś się w końcu nie skusiliśmy, szkoda
hah chyba jeszcze czegoś takie nie widziałam (i nie jestem pewna czy chcę zobaczyć:D) chociaż pod tym względem chyba targ rybny w Bergen zrobił na mnie do tej pory największe wrażenie
O jak ja lubię takie miejsca! Tam wszystko tak ładnie wygląda i pachnie, i ma się ochotę spróbować wszystkiego. Za dużo wydaję na jedzenie w podróży, ale nie mogę się powstrzymać po prostu :)
mamy to samo, ale w podróży jednak nie ma co sobie odmawiać:)
rozbudzasz mój apetyt po nocy ;)
fantastyczne targi, bardzo chętnie bym pochodziła, poszperała. i kupiła jakieś smakołyki ;)
Ile pyszności tam pewnie można znaleźć :)
Pierwszego przegrzebka zjadłam kilka miesięcy temu w Hiszpanii. Podobnie, zupełnie nie wiedziałam, co właściwie wrzucam do ust. “jakieś tam pewnie owoce morza”. I cóż, chyba nie mam najlepszych wspomnień. To było najbardziej dziwne i glutkowate jedzenie w moim życiu :) A że to przegrzebki dowiedziałam się dopiero, oglądając ostatni sezon Masterchefa :D