OCTOBER 19, 2017
Bangkok (cz. 2)
Soft Cell – Say Hello, Wave Goodbye
Chociaż sporo spacerowaliśmy nocą, zdjęć zrobiłam niewiele więcej, niż w tym wpisie. Ruch uliczny w Bangkoku to istne szaleństwo, a chodników w wielu miejscach nie można uświadczyć gdyż pozajmowane są przez kuchnie uliczne. Wisienką na torcie w tych warunkach jest deszcz. Wbrew pozorom spaceruje się przyjemnie. Być może to zasługa ciepłego, wilgotnego powietrza i przyciągających wzrok, barwnych straganów. Średnio co 10 metrów panie Tajki zapraszają na masaż, a kierowcy tuk tuków oferują taxi. Ladyboys czyli tajscy transwestyci pozdrawiają z promiennym uśmiechem.
Uderzają kontrasty. Idziemy ulicą na której piętrzą się garkuchnie, zwisają bez ładu tysiące kabli i szwendają się bezdomne zwierzęta, by za rogiem znaleźć ogromne, luksusowe centrum handlowe przy którym bledną jego polskie odpowiedniki. Do centrum udaliśmy się by zakupić pakiet internetowy. Po osiągnięciu celu pokręciliśmy się jeszcze chwilę by następnie trzy razy więcej czasu poświęcić na znalezienie wyjścia, po czym z ulgą wróciliśmy na ulicę, której na pewno nie można odmówić klimatu.
Widok z Baiyoke Sky Tower
Wanilia, węgiel, zielona herbata – przepyszne!
Pierwszy pad thai z ulicy i sok z gujawy.
Komu bird’s nest drink?;)
Durian – nie taki straszny jak go malują.
Pierwsze zakupy w popularnej sieci sklepów 7-Eleven. Przez cały wyjazd wypróbowaliśmy mnóstwo dziwacznych produktów spożywczych z tych właśnie sklepików.
Oho widzę pocky i meiji, które nie wiem jakim cudem pamiętam, ale chyba pamiętam z reklam japońskich – nawyk po studiach, sprawdzam reklamy z krajów azjatyckich :D Bird’s nest do tej pory mnie z deka obrzydza, pełno go w Chinach i w kosmetykach azjatyckich, natomiast co do pewnej branży to pamiętam, jak się zawsze mówi, że jak spotkasz w Bangkoku kobietę powyżej 170 wzrostu to można spotkać się z mało przyjemnym doświadczeniem :D
w Bangkoku i na wyspach również
a wzrostu miały jeszcze więcej, sama mam 175cm i wszystkie te ‘panie’ były ode mnie znacznie wyższe (może jeszcze nosiły obcasy) ale były naprawdę urodziwe i w pierwszej chwili nie zaskoczyło mi kim one są:D
z tymi doświadczeniami to już co kto lubi;)
spróbowałaś napoju? ja bym się nie odważyła :D swoją drogą czemu on taki tani w stosunku do reszty? spodziewałabym się, że będzie mocno drogi… buteleczki były małe czy o co chodzi? :D
zawsze zazdroszczę egzotycznym krajom dostępu do tych wszystkich pysznych soczystych owoców – te importowane do nas smakują jednak dużo gorzej :<
Nie próbowałam. Faktycznie podejrzanie tani, ale nazwa ‘drink’ wskazuje, że w składzie mogło być cokolwiek. Chociaż soki z takich stoisk były pyszne. Owoce faktycznie smakują dużo lepiej niż te importowane do nas. Działa to też w drugą stronę. W Tajlandii ‘nasze’ jabłka są podobno drogie i niesmaczne.
Ahhh, te azjatyckie pyszności totalnie do mnie przemawiają! <3 Pięknie sobie Twój aparat radzi w nocy – widoki zapierają mi dech w piersi, nawet jeśli to tylko zatłoczone ulice.
No tego to nie powiem – ładne są i nie raz nie dziwię się, że idzie się naciąć :D
Ujęcia ulic robią na mnie największe wrażenie. Ale super!
Tam to muszą być korki! I zanieczyszczone powietrze:O Ale takie uroki wielkiego miasta, na pewno warto było je zobaczyć, w końcu to Bangkok. Świetne zdjęcia, nocne ujęcia zawsze mnie fascynują :)
jakoś nie odczuliśmy tego zupełnie, być może ze względu na porę deszczową