NOVEMBER 23, 2018

Sri Lanka (cz. 3)

Sierociniec dla słoni w Pinnawala

Miejsce powstało w celu ochrony osieroconych słoniątek, a także starych i chorych osobników oraz tych które ucierpiały podczas wojny. Jak zawsze w przypadku słoni po internecie krążą różne historie przedstawiające miejsce w złym świetle. Być może na przestrzeni ostatnich lat zaszły pewne zmiany na plus, bo nie zaobserwowaliśmy żadnej krzywdy dziejącej się zwierzętom. Słonie w żadnym razie nie były traktowane jak maskotki dla turystów. Odwiedzający sierociniec mieli możliwość obserwowania ich codziennego życia i nic ponadto.


Z odchodów słoni produkuje się ekologiczny papier.

Słonie są silnie związane emocjonalnie ze swoimi opiekunami i po ich utracie mogą popaść w głęboką depresję. Jednak widokowi mahutów zawsze towarzyszy nieprzyjemne wrażenie ze względu na wyposażenie w ostro zakończone kije. Podobno nie służą one do zadawania bólu lecz jedynie do dawania sygnałów, których ze względu na bardzo grubą skórę zwierzęta by nie poczuły. Ciężko orzec ile w tym prawdy, na szczęście ani w Tajlandii ani na Sri Lance nie widzieliśmy by były używane.





Gdy przyjechaliśmy, większość stada zażywała kąpieli w pobliskiej rzece.











Błotny masaż, wykonywany niektórym osobnikom przez inne pozostanie dla nas zagadką.







Kiedy stado przechodziło ulicami w miasteczku rozlegał się sygnał dźwiękowy, aby dla bezpieczeństwa zejść im z drogi. Oglądanie tak licznej, nieskrępowanej grupy przechodzącej tuż obok nas wywierało niezwykłe wrażenie. W kolejnych dniach spotykaliśmy głównie dzikie słonie, wychodzące z dżungli i zaglądające do auta, ale o tym w kolejnych wpisach;)