Po kilku dniach w Krakowie, na przełomie września i października uciekliśmy w góry pod samą granicę ze Słowacją.
Idealny relaks w wannie po wyprawie nad Morskie Oko.
Ulubionym zajęciem B. zostało rąbanie drewna i późniejsze rozpalanie pieca do ruskiej bani.
Gorąca kąpiel pozwala odprężyć się na świeżym powietrzu nawet przy złej pogodzie. Po mocnym rozgrzaniu warto coraz wyskoczyć na zewnątrz by trochę się schłodzić.
A ten uroczy koleżka towarzyszył nam przez jedno popołudnie, niestety prawdopodobnie się zgubił.
Pyszna pizza z chorizo i miodem ze świetnej restauracji Urwis w Bukowinie Tatrzańskiej.
Nasz gość został wyprzytulany i wygłaskany, pochłonął też różne snaki i paczkę kabanosów;)
Próbowałam pomóc mu odnaleźć drogę do domu (chyba bezskutecznie, bo po chwili znów wpadł do nas z wizytą). Wieczorem zniknął, mam nadzieję, że szczęśliwie dotarł do swoich.
Nocny relaks w ruskiej bani z kubkiem mrożonej kawy to zdecydowanie najmocniejszy punkt tego wypadu.
Ale kadry <3 cudownie tam jest! mozna się zakochać :)
Ładne widoczki ❤
Ależ cudne kadry!
Marzy mi się taka ucieczka! Czy to w góry, czy nad morze, czy do puszczy…
Cudowne miejsce, bije od niego taki spokój. Jesteśmy chyba już tak przebodźcowani szybkim życiem, że właśnie w takiej prostocie znajdujemy ukojenie.
To miejsce wygląda jak spełnienie marzeń <3
Ale dawno nie blogowałam ale jaram się na nadrabianie wszystkiego. :)
No cudownie po prostu! Znów roziskrzyło się we mnie marzenie o wyjeździe w góry. Jeszcze nie byłam – a musi tam być pięknie.