NOVEMBER 19, 2020

Po kilku dniach w Krakowie, na przełomie września i października uciekliśmy w góry pod samą granicę ze Słowacją.

Wypoczywaliśmy w uroczym drewnianym domku, którego główną atrakcją (poza bajkowym widokiem) była ruska bania czyli coś w rodzaju drewnianej balii z wodą, ogrzewanej piecem na drewno, pełniącej funkcję wodnej sauny.














Idealny relaks w wannie po wyprawie nad Morskie Oko.




Ulubionym zajęciem B. zostało rąbanie drewna i późniejsze rozpalanie pieca do ruskiej bani.





Gorąca kąpiel pozwala odprężyć się na świeżym powietrzu nawet przy złej pogodzie. Po mocnym rozgrzaniu warto coraz wyskoczyć na zewnątrz by trochę się schłodzić.









A ten uroczy koleżka towarzyszył nam przez jedno popołudnie, niestety prawdopodobnie się zgubił.

Pyszna pizza z chorizo i miodem ze świetnej restauracji Urwis w Bukowinie Tatrzańskiej.

Nasz gość został wyprzytulany i wygłaskany, pochłonął też różne snaki i paczkę kabanosów;)

Próbowałam pomóc mu odnaleźć drogę do domu (chyba bezskutecznie, bo po chwili znów wpadł do nas z wizytą). Wieczorem zniknął, mam nadzieję, że szczęśliwie dotarł do swoich.











Nocny relaks w ruskiej bani z kubkiem mrożonej kawy to zdecydowanie najmocniejszy punkt tego wypadu.