NOVEMBER 18, 2021

Sześciotygodniowy Dziczek.


Urodzinowe śniadanie. Stuknęło 33 w tym roku;)



Maleńki Dzik uwielbiał podnoszenie “na Simbę”, obowiązkowo po kilka razy, a w trakcie odbijał się od nas nóżkami jak żabka. Teraz jest już trochę za długi na te harce.



Mój tegoroczny, wyjątkowy prezent: złote M jak Maurycy oraz Baby Yoda z pandory, który totalnie kojarzy nam się z Mrysiem.


Jesień to jednak niezmiennie moja ulubiona pora roku.


Mrysio lubi czasem posmakować gąskę.


Tata, który od początku opiekuje się synem tyle samo co mama (a może nawet więcej) i robi to świetnie ❤️

W ulubionym śpiulkolocie. Wystarczy o odpowiedniej porze wsadzić w misiowy kombinezon i zapakować do wózka na spacer, a młode niemal natychmiast zasypia.

Nasz dwumiesięczniak!


Tak się pięknie nam ciągle uśmiecha ten słodziak, szczególnie na nasz widok i w zabawie. Milion uśmiechów uwieczniłam na fotkach z telefonu i kiedyś na pewno część się tu pojawi.

“Już dawno pięknie trzymam główkę, ale jak mama wyciągnie aparat to nie chcę!” dobrze, że telefon jest szybciej pod ręką i wszystko mamy udokumentowane:)

Osiem tygodni.

Lisich wdzianek nigdy w nadmiarze.



Pięć tygodni czyli okres wytartych włosków nad czołem, przy czterech tygodniach jeszcze były na swoim miejscu, a przy sześciu już powoli zaczęły odrastać.

B. uznał, że regularne czytanie Małych Sówek wkrótce nam wszystkim obniży IQ więc przerzuciliśmy się na Hobbita. Za to sówki mają przepiękne ilustracje, które Dzik uwielbia.





Jesienno-zimowe zapasy.

Facepalm;)


Jedenaście tygodni. Jeszcze przed skończeniem trzech miesięcy Mrysio sam już chwyta wszystko w rączki łącznie z własnymi stópkami i coraz więcej do nas “gada”:)

Zaczarowałam małemu przewijak, Dziczek uwielbia spędzać na nim czas na zabawie.





Stroje dla malutkiego czarodzieja czekają aż troszkę podrośnie.

Pozostając w jesiennym klimacie, dorzucam tu jeszcze zdjęcia z mini farmy dyniowej w Warszawie.