Do Oia przypłynęliśmy statkiem, którym wcześniej wybraliśmy się w rejs po kalderze. Miasto położone jest na szczycie klifu, czekała nas więc wspinaczka po stromej ścieżce lub wjazd na osiołku. Wybraliśmy własne nogi, co wiązało się z przywieraniem do ściany przez większość czasu – grupy zwierzaków woziły nieustannie leniwców w górę i w dół. Nasze stopy szczęśliwie nie zostały zmiażdżone.
Koty znajdą mnie wszędzie. Zabrakło tylko miotły na której miałabym odlecieć.
Niesamowicie tam jest!
Zazdroszczę bardzo bardzo <3 koty Cię lubią!
Dla mnie to wyspa marzeń. Mogłabym tam jeździć co roku, podczas, gdy na stałe mieszkałabym w Norwegii.
Jak tam pięknie! Mam nadzieję, że kiedyś też będę miała takie szczęście i będę mogła spacerować tymi samymi dróżkami :)
pięknie pięknie pięknie :)
Jak mnie tu dawno nie było i trzeba było zaległości nadrobić :D
Zdjęcia jak zawsze super i znakomitą masz czarną sukienkę :)
Jakby co to ja się przeniosłem na FB się spróbować, to jeśli chcesz mogę Ci podesłać link :)
dzięki;) jasne podrzuć link
Mam nadzieję, że będzie warte polubienia :D
http://www.facebook.com/PikoShots
Canonem EF-S 10-18mm.
A u Ciebie jak zawszę pięknie i smacznie… zazdroszczę tych widoków :)