JANUARY 26, 2022

Domowy grudzień/styczeń


Kocham gada!

Co roku po świętach włącza mi się tryb “oby przetrwać do wiosny” i zadaję sobie pytanie dlaczego nie przeprowadziliśmy się gdzieś w ciepłe strony.

Ale staram się jakoś sobie ten czas umilić.

Oczywiście nie ma lepszych umilaczy od tej dwójki:)

Ostatnia zima z tymi widokami. Konie coraz mniej widać z za rozrastających się drzew.

Każdego dnia Dziczek prezentuje nam całe spektrum uśmiechów, od tych nieśmiałych lub pod noskiem (jakby się podśmiewał z rodziców), po takie pełną gębką. Często też śmieje się głośno, wydaje radosne piski i uprawia niemowlęce, dzikie tańce. Ma swoje ulubione zabawy, które gwarantują szeroki uśmiech, ale też bardzo lubi żeby go czymś zaskoczyć.



Zimą jestem w stanie pić wyłącznie to co ciepłe.



Osłodziliśmy sobie grudzień.

Jeszcze kilka mrysiowych uśmiechów.


Pierwszy “samolocik”, od tamtej pory to jedna z ulubionych zabaw.








W styczniu pożegnaliśmy naszego ukochanego przyjaciela. Staraliśmy się żeby jego ostatni dzień był dla niego jak najmilszy i wierzę, że się udało. Poza milionem pięknych wspomnień pozostała nam jeszcze biodegradowalna skrzyneczka z prochami, którą można zakopać i posadzić drzewko. W ten symboliczny sposób najdroższy futrzak powróci do natury.



Trudniejsze chwile łatwiej było nam przetrwać z tą małą istotką rozpromieniającą się na nasz widok.

Dzięki temu, że B. od początku pandemii pracuje z domu, dni zwykle w znacznej części upływają naszej trójce na figlach i wygłupach.



Mrysiowych książek mamy już całą półkę. W grudniu najczęściej sięgaliśmy po “Co to jest ten śnieg?”

I skończyliśmy czytać Muminki.



A w styczniu stuknęło 5 miesięcy!